myśli płyną
godzina za godziną
sobota, 25 września 2010
piątek, 24 września 2010
Na dachu świata
ma-sło-maa-
-zy-mut-(r)ac|ja-m-jest
te(e)n-któ(ż)-ry-eins hoch ctrl-c-v
l-ager-ka-dra-ka
tra-gar-ka/nek^sus
ca-rat
rat-a
i spłat-a(ł)
Pomóżmy kolibrom!
-zy-mut-(r)ac|ja-m-jest
te(e)n-któ(ż)-ry-eins hoch ctrl-c-v
l-ager-ka-dra-ka
tra-gar-ka/nek^sus
ca-rat
rat-a
i spłat-a(ł)
Pomóżmy kolibrom!
Sonet XVI
Żołnierze w armii,
Wojna ich karmi,
W piekarni piekarz,
W aptece aptekarz.
Wchodząc do skupu,
Skupując auta,
Bywając na rautach,
Szukając biskupów.
Czasu szmat - czy czas szmatę
Swym zębem ominie
Pijąc w ogrodzie u Boga herbatę?
Patrzaj za siebie w czasy gdzie dynie
Rosły tym pojąc się światem,
A może twój zakwas w słońcu przeminie.
Wojna ich karmi,
W piekarni piekarz,
W aptece aptekarz.
Wchodząc do skupu,
Skupując auta,
Bywając na rautach,
Szukając biskupów.
Czasu szmat - czy czas szmatę
Swym zębem ominie
Pijąc w ogrodzie u Boga herbatę?
Patrzaj za siebie w czasy gdzie dynie
Rosły tym pojąc się światem,
A może twój zakwas w słońcu przeminie.
czwartek, 23 września 2010
poniedziałek, 20 września 2010
sobota, 18 września 2010
Ballada o ośle, kaczce i żółwiu ukrytych na polanie pod lasem razem z sarną
Mając już lat siedemdziesiąt może
Wypłynął siwy rybak na morze.
Spotkał tam rybę złotą jak miody,
Więc wnet wskakuje za nią do wody
Bo nie ma wędki
Lecz już nieprędki
Nasz siwy rybak
Więc szybsza od niego jest złota ryba.
No i uciekła, i z tego powodu
Rybak niechybnie by umarł z głodu,
Lecz z głodu nie umarł, bo miał suchary
I najadł się dobrze ten człowiek stary.
Lecz później umarł, bo miał paraliż
potylicy, i tu pytanie wkracza - azaliż
była potrzeba jeść te suchary?
Grzyby jak ryby,
ryby jak grzyby,
Grzybiarz nie ryba,
Rybak nie grzyb,
To trza wiedzieć chyba
Albo nie jeść ryb.
Przeczytał o rybaku
Grzybiarz: wysoki
W talii szeroki,
I kochał Kraków.
Pomyślał sobie: "Pójdę na grzyby
I później je zjem."
I wplótłszy się w machiny tryby
Zamiar wykonał ten.
A tymczasem na polanie pod lasem były ukryte:
Osioł, kaczka i żółw, a towarzyszyła im sarna.
Wypłynął siwy rybak na morze.
Spotkał tam rybę złotą jak miody,
Więc wnet wskakuje za nią do wody
Bo nie ma wędki
Lecz już nieprędki
Nasz siwy rybak
Więc szybsza od niego jest złota ryba.
No i uciekła, i z tego powodu
Rybak niechybnie by umarł z głodu,
Lecz z głodu nie umarł, bo miał suchary
I najadł się dobrze ten człowiek stary.
Lecz później umarł, bo miał paraliż
potylicy, i tu pytanie wkracza - azaliż
była potrzeba jeść te suchary?
Grzyby jak ryby,
ryby jak grzyby,
Grzybiarz nie ryba,
Rybak nie grzyb,
To trza wiedzieć chyba
Albo nie jeść ryb.
Przeczytał o rybaku
Grzybiarz: wysoki
W talii szeroki,
I kochał Kraków.
Pomyślał sobie: "Pójdę na grzyby
I później je zjem."
I wplótłszy się w machiny tryby
Zamiar wykonał ten.
A tymczasem na polanie pod lasem były ukryte:
Osioł, kaczka i żółw, a towarzyszyła im sarna.
wtorek, 14 września 2010
"Do Krzysia"
Wszelkie dobra rychło upływają
Będąwszy ulotnymi wszystko w dupie mają
Takoż piękno po czasie pewnym
W pamięci tylko co przeszkadza jednym
Drudzy zaś od dawien dawna
Rzecz to bardzo jest zabawna
Brzydcy
Ty Krzysiu jednak
Starasz się by starości
Na twym licu nie było oznak
Popatrz na wiek kości
Bożyszczem nie jesteś już
Choćbyś bardzo chciał
Pięc dych tuż-tuż
I co będziesz z tego miał?
Sonet XV
Rzeka płynąca po starym korycie
Śliczniutką piosnkę nam śpiewa jej woda
Bo płynie skrzypek, a skrzypkiem jest kłoda
Muzyką lasy zapełnia tam skrycie.
Pływają tam ryby ukryte przed okiem
Być może wymkną się w sądny dzień sądu
I wyłączone z niebezpieczeństw lądu
Uchronią się przed straszliwym wyrokiem
Więc nikt na razie ryb nie zauważa
Dopóty, dopóki człowiek nie zgłodnieje
Jak stary, ogromny, wielki maharadża.
Wtedy się kończą ryb tak dobre dzieje
I wnet każda z nich o wieczność się postarza
A rolnik jak siał siano, tak cały czas sieje.
Śliczniutką piosnkę nam śpiewa jej woda
Bo płynie skrzypek, a skrzypkiem jest kłoda
Muzyką lasy zapełnia tam skrycie.
Pływają tam ryby ukryte przed okiem
Być może wymkną się w sądny dzień sądu
I wyłączone z niebezpieczeństw lądu
Uchronią się przed straszliwym wyrokiem
Więc nikt na razie ryb nie zauważa
Dopóty, dopóki człowiek nie zgłodnieje
Jak stary, ogromny, wielki maharadża.
Wtedy się kończą ryb tak dobre dzieje
I wnet każda z nich o wieczność się postarza
A rolnik jak siał siano, tak cały czas sieje.
Sonet XIV
Wielka się burza zaczęła nad miastem
Drzewa rozrywa wichura olbrzymia
Dym, idąc z ognia, niebo tam zadymia
Za nic ma szlachectwo i za nic ma kastę.
Ludzie w panice kryją się w ruinach
Jeśliby mogli, uciekliby, gdzie mogą
Biegnąc tam prostą najmożliwiej drogą
Miast się tu kryć, bo miasto - już padlina.
Człowiek jest prochem, prochem jest człowiek
Kręci się gdzieś tu wokół wód, pagórów
I wydać plon próbuje przed zamknięciem powiek.
Cegła za cegłą - budowanie murów
I gdy po burzy staną wnet na murze
Ktoś mędrszy chwyci za piorun, by rozorać wzgórze.
Drzewa rozrywa wichura olbrzymia
Dym, idąc z ognia, niebo tam zadymia
Za nic ma szlachectwo i za nic ma kastę.
Ludzie w panice kryją się w ruinach
Jeśliby mogli, uciekliby, gdzie mogą
Biegnąc tam prostą najmożliwiej drogą
Miast się tu kryć, bo miasto - już padlina.
Człowiek jest prochem, prochem jest człowiek
Kręci się gdzieś tu wokół wód, pagórów
I wydać plon próbuje przed zamknięciem powiek.
Cegła za cegłą - budowanie murów
I gdy po burzy staną wnet na murze
Ktoś mędrszy chwyci za piorun, by rozorać wzgórze.
Sonet XIII
Moja głęboka biała filiżanka
W podłogę stuka jak kopytem bizon
Lecz kawa nie wylewa mógłbyś rzec no reason
Potrzebny mi spokój dzisiejszego ranka.
Staje w przedsionku sieroty macocha
Bierze ze studni chochlę wody pełną
A w wolnych chwilach pobawi się wełną
Gdy wełny nie ma, to stoi i szlocha
Czy w wielkim świecie - ten świat to dziwota
Będzie cokolwiek brązowe jak heban
Czy może wszystko surowość omota:
I owcą będzie koza, a kamieniem pleban?
Niech to pamięta każdy syn Adama,
By pełna pozostała barw jego gama.
W podłogę stuka jak kopytem bizon
Lecz kawa nie wylewa mógłbyś rzec no reason
Potrzebny mi spokój dzisiejszego ranka.
Staje w przedsionku sieroty macocha
Bierze ze studni chochlę wody pełną
A w wolnych chwilach pobawi się wełną
Gdy wełny nie ma, to stoi i szlocha
Czy w wielkim świecie - ten świat to dziwota
Będzie cokolwiek brązowe jak heban
Czy może wszystko surowość omota:
I owcą będzie koza, a kamieniem pleban?
Niech to pamięta każdy syn Adama,
By pełna pozostała barw jego gama.
Subskrybuj:
Posty (Atom)