czwartek, 11 listopada 2010

Sonet XXII

Ludzka nienawiść doszła do mnie płonna.
Gdzie są te palmy, ta mądrości wieża?
Gdzie chleb poranny i gdzie bułka świeża?
Gdzie rozmaryny i gdzie jazda konna?

Rumak biały na myszy polnej jedzie.
W rozciągłości całej pies rozciągnięty.
Jeż sosnę kłuje bez żadnej zachęty.
A w zupie miast kluch, pluskają się śledzie.

Żupan założę, odłożę gazetę.
Luzem but płynie po ciepłym jeziorze.
Chłop go wyławia na swoją sztachetę.

Lecz but go ciągnie i przepływa morze.
Pracując zawsze, bym osiągnął metę,
Ludziom dam wszystkim ich portrety hoże.